środa, 22 czerwca 2016

Coś za coś

W moim dniu nie ma opcji na spontan. Każda godzina jest skrzętnie zaplanowana, a spontaniczne czynności najczęściej zastępują te, które były już zaplanowane. Rano wstaję, jem śniadanie i idę do pracy. Mam trzy przerwy, podczas których jem i – jeżeli się złamię – idę na papierosa. Jeżeli pójdę do sklepu, bo czegoś zapomniałam, robię to kosztem części posiłku. Wracam do domu, robię obiad i obiad do pracy. Jem, mam chwilę relaksu. Zazwyczaj godzinkę, dwie. Potem idę ćwiczyć. Po ćwiczeniach wracam, robię i jem kolację. Potem mam godzinę relaksu i idę spać. Jeżeli jadę na zakupy, to obiad jemy później. Zakupy wpadają zamiast któregoś relaksu.

Okazuje się, że zdrowe życie jest strasznie zabiegane. Nie mam czasu na opierdalanie się. Nie mam czasu na bezsensowne oglądanie po raz dziesiąty tego samego odcinka Friendsów czy HIMYM. Nie mam czasu na obejrzenie ciągiem nowego filmu. Nie mam czasu na spontaniczne wyjście ze znajomymi, bo musiałabym poświęcić coś innego. Np. wieczorny prysznic lub mój czas na relaks.

Czasami to męczy. Ale portfel odetchnął z ulgą. Nie mam czasu na wydawanie pieniędzy na głupoty. Nie mam czasu na picie alkoholu codziennie lub co drugi dzień. Nie mam czasu na gapienie się na fejsa godzinami. Nie mam czasu na włóczenie się od lodówki do kanapy. Często nie mam też czasu na stres. Fajnie brzmi, co?

Przyzwyczajam się do tego, że posiłki mam ustalone z góry. Że nie mogę zjeść łososia, bo na kolację znowu trochę ryżu i ten głupi kurczak z warzywami lub wątróbka. Że nie mogę podjeść, bo oszukam nie tylko siebie, ale i trenera, któremu zaufałam i zapłaciłam za to, żeby mi pomógł. Że wciąż się uczę, że wciąż ważę posiłki, mierzę siebie, liczę, dodaję, odejmuję i mnożę. Okazuje się, że całe moje życie kręci się wokół matematyki. Ha, gdyby pani Ch. To usłyszała, to by dopiero się wywyższała.

Morał jest z tego krótki – wszystko dzieje się kosztem czegoś. Chcesz żyć zdrowo? Możliwe, że nie będziesz miała czasu dla innych, bo inwestujesz w siebie ogromne pokłady czasu i energii.
I ucz się matmy, a przynajmniej podstawowych działań. Ja czekam, aż mi się przydadzą sinusy, cosinusy i silnie.


Na blogu pojawi się trochę zmian. O ile znajdę czas. Zmieniam szablon na prostszy, biały. Zmieniam również tematykę na bardziej dietetyczną. Postaram się wrzucać mniej mojego misz-maszu z głowy, a więcej przepisów i przemyśleń na temat zdrowego jedzenia, wyliczania kalorii i tak dalej. W sumie nie wiem po co to piszę, bo i tak mnie nikt nie czyta. Ale to wygląda fajnie. Tak profeszynal, że niby mam czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz