W moim dniu nie ma
opcji na spontan. Każda godzina jest skrzętnie zaplanowana, a
spontaniczne czynności najczęściej zastępują te, które były
już zaplanowane. Rano wstaję, jem śniadanie i idę do pracy. Mam
trzy przerwy, podczas których jem i – jeżeli się złamię –
idę na papierosa. Jeżeli pójdę do sklepu, bo czegoś zapomniałam,
robię to kosztem części posiłku. Wracam do domu, robię obiad i
obiad do pracy. Jem, mam chwilę relaksu. Zazwyczaj godzinkę, dwie.
Potem idę ćwiczyć. Po ćwiczeniach wracam, robię i jem kolację.
Potem mam godzinę relaksu i idę spać. Jeżeli jadę na zakupy, to
obiad jemy później. Zakupy wpadają zamiast któregoś relaksu.
Okazuje się, że
zdrowe życie jest strasznie zabiegane. Nie mam czasu na opierdalanie
się. Nie mam czasu na bezsensowne oglądanie po raz dziesiąty tego
samego odcinka Friendsów czy HIMYM. Nie mam czasu na obejrzenie
ciągiem nowego filmu. Nie mam czasu na spontaniczne wyjście ze
znajomymi, bo musiałabym poświęcić coś innego. Np. wieczorny
prysznic lub mój czas na relaks.
Czasami to męczy.
Ale portfel odetchnął z ulgą. Nie mam czasu na wydawanie pieniędzy
na głupoty. Nie mam czasu na picie alkoholu codziennie lub co drugi
dzień. Nie mam czasu na gapienie się na fejsa godzinami. Nie mam
czasu na włóczenie się od lodówki do kanapy. Często nie mam też
czasu na stres. Fajnie brzmi, co?
Przyzwyczajam się
do tego, że posiłki mam ustalone z góry. Że nie mogę zjeść
łososia, bo na kolację znowu trochę ryżu i ten głupi kurczak z
warzywami lub wątróbka. Że nie mogę podjeść, bo oszukam nie
tylko siebie, ale i trenera, któremu zaufałam i zapłaciłam za to,
żeby mi pomógł. Że wciąż się uczę, że wciąż ważę
posiłki, mierzę siebie, liczę, dodaję, odejmuję i mnożę.
Okazuje się, że całe moje życie kręci się wokół matematyki.
Ha, gdyby pani Ch. To usłyszała, to by dopiero się wywyższała.
Morał jest z tego
krótki – wszystko dzieje się kosztem czegoś. Chcesz żyć
zdrowo? Możliwe, że nie będziesz miała czasu dla innych, bo
inwestujesz w siebie ogromne pokłady czasu i energii.
I ucz się matmy, a
przynajmniej podstawowych działań. Ja czekam, aż mi się przydadzą
sinusy, cosinusy i silnie.
Na blogu pojawi się
trochę zmian. O ile znajdę czas. Zmieniam szablon na prostszy,
biały. Zmieniam również tematykę na bardziej dietetyczną.
Postaram się wrzucać mniej mojego misz-maszu z głowy, a więcej
przepisów i przemyśleń na temat zdrowego jedzenia, wyliczania
kalorii i tak dalej. W sumie nie wiem po co to piszę, bo i tak mnie
nikt nie czyta. Ale to wygląda fajnie. Tak profeszynal, że niby mam
czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz