niedziela, 1 maja 2016

Rzuciłem palenie i kościół też,


do pierwszego czasem wracam, do drugiego nie.

Słowa tej piosenki idealnie mnie opisują. Rzuciłam palenie (kościół już dawno) i o tyle, ile wracam do palenia przy okazji imprezy (niestety, ale e-papieros do alkoholu mi nie wystarcza) czy cięższego dnia, to do kościoła zdarzyło mi się wrócić raz. Mimo mojej otwartej niechęci do tej instytucji to pogrzeb był przeprowadzony bez zarzutów. Nie było dawania na tacę. Nie było pierdolenia o Jezusku, który zbawił świat i cieszmy się, że ktoś nie żyje. Po prostu to był czas na refleksję. Byłam miło zaskoczona, chociaż refleksja na temat refleksji przyszła dopiero po kilku dniach.
W każdym razie chciałam napisać trochę o paleniu. A raczej o nie-paleniu. Przemyślenie naszło mnie w chwili, w której wychodziłam z łazienki w pracy. Przede mną była tam kobieta z biura naprzeciwko, która pali. Skąd wiem? Bo czuję. Czy ja też miałam tak intensywny zapach? Dla mnie papierosy nie śmierdzą – lubię ten zapach. Ale jest intensywny i mimo że lubię go czuć od innych, to od siebie już nie bardzo. Wiem, dziwne.

Czy czuję się lepiej po przerzuceniu się na e-fajka? Tak, zdecydowanie. Nie mam takiego kapcia w ryju. Nie czuję swojego ostrego zapachu. Mam więcej pieniędzy na kupowanie pierdół, których nie potrzebuję. Gdy wracam do domu, moje ciuchy nie śmierdzą kilkudniowymi petami zmieszanymi z wodą i obiadem. E-fajka mogę palić kiedy chcę (i tak wychodzę na zewnątrz, ale sama świadomość jest bardzo przyjemna) i gdzie chcę. Mogę przebiec więcej kilometrów, moje płuca już nie wołają o pomstę do nieba po 200 metrach (czego nie mogę powiedzieć o moich kolanach).

Ale czasem ciągnie. Czy uważam takie rzucenie za sukces? Czy mogę je nazywać rzuceniem?
Tak. Bo jest lepiej, bo nie palę już ponad połowy paczki dziennie. Bo czuję się dobrze, bo e-papierosa nie ćmię co 5 minut. Czy jest on bardziej szkodliwy? Niby tak, ale najpewniej nie. W każdym razie jest to mniejsze zło. O e-papierosach polecam poczytać tutaj.


Czy palaczem, tak samo jak alkoholikiem, jest się przez całe życie?

Czasami czuję się jak Chandler Bing z Przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz