wtorek, 17 maja 2016

Aplikacje na telefon – jak to z nimi jest?


Na to pytanie będę mogła odpowiedzieć na swoim przykładzie. Kiedyś byłam sceptycznie nastawiona do aplikacji dietetycznych, które wyliczały zapotrzebowanie kaloryczne lub przypominały uciążliwym alarmem o posiłku. Zwłaszcza kiedy studiowałam i moje godziny posiłków w poszczególne dni strasznie się różniły. W poniedziałki jadłam śniadanie o 10, w weekendy o 12. Zawsze jednak miałam jedną zasadę: co 3-4 godziny muszę coś zjeść. Wydawało mi się, że to jest dobra zasada. I po części była, ponieważ ćwicząc z Mel B i ogólnie z Tipsi i jej wyzwaniami zgubiłam trochę cm. Ale potem przyszło lenistwo i wiadomo, jak się to skończyło. Jojo, które non stop rosło.

Znalazłam pracę na pełen etat. Siłą rzeczy zaczęłam jeść regularnie, a po miesiącu dodałam regularne ćwiczenia. Na razie tylko bieganie, chociaż powoli przymierzam się do ćwiczenia z ciężarami na siłowni. Waga jednak ani drgnęła, podobnie jak centymetry. I wtedy zadałam sobie poważne pytanie – co robię nie tak? Ograniczyłam fast foody, słodycze i gazowane napoje. Jadłam regularne posiłki, zdrowe posiłki. Więc co się dzieje, do cholery? Mama mówiła: tarczyca. Brat mówił, że to przez zażywane hormony. Ja stwierdziłam, że nie będę się tym zasłaniać – z szacunku do osób, które naprawdę mają problemy z hormonami. I wiecie co? Waga ruszyła. Dzięki aplikacji.

Aplikacji próbowałam kilku. Na dłużej zatrzymałam się przy My FitnessPal, które jest połączone z Endomondo. Aplikacja źle mi wyliczyła zapotrzebowanie – było stanowczo za niskie! Ale nawet wtedy nie potrafiłam dobić do 1400 kcal dziennie. Straszne, nie? A zawsze myślałam, że jem za dużo. My FitnessPal polecam, jeżeli ktoś chce kontrolować kcal, ale nie chce sugerować się wyliczonym zapotrzebowaniem.
Aplikacją, która pomogła mi schudnąć, jest darmowa aplikacja Dieta i trening. Traktowałam ją z przymrużeniem oka, ale o dziwo, dobrze wyliczyła moje zapotrzebowanie kaloryczne. Korzystam z niej od trzech tygodni i schudłam już trzy kilo. Jak?


Dbam o to, co jem. Dodaję (zazwyczaj na oko) ile gram każdego produktu spożywam w konkretnym posiłku. Ogromną zaletą tej aplikacji jest podawanie % białka, węglowodanów i tłuszczu, które spożyliśmy danego dnia. Jeżeli obliczysz sobie zapotrzebowanie na mikroskładniki i będziesz tego pilnować, to na pewno ci się uda. Na swoim przykładzie potwierdzę. No i musisz urozmaicić swoją dietę. Ja się zamknęłam w 10 posiłkach, to dlatego miałam problem. Teraz jest lepiej, ale powoli odkładam pieniądze na dietetyka. Dietetykom ufam bardziej, niż darmowej (!) aplikacji :) Dietetyk to podstawa, aplikacja to wskazówka.

Pamiętaj – aplikacja to nie wyrocznia! Aplikacja pomoże ci się kontrolować, ale zawsze traktuj ją na luzie. Jak przebijesz dziennie zapotrzebowanie to trudno. Jak zjesz za mało to zjedz garść orzechów. Ale wszystko z głową :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz