tag:blogger.com,1999:blog-79998539271907358362024-03-14T04:26:57.776+01:00Lisie myśliRudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-61958040206716762602016-08-06T11:25:00.001+02:002016-08-06T11:46:30.888+02:00Zmiany, zmiany, zmiany!W końcu się udało. Przeniosłam się na własną domenę. Posty stąd nie znikną, ale na pewno niedługo zostaną umieszczone na nowym blogu :)<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Zapraszam na</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">urudej.pl</span></div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-12777384182843821062016-07-26T10:57:00.002+02:002016-07-26T10:57:13.762+02:00Plany, zmiany i lenistwo<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Ilością obietnic,
które sobie złożyłam kilka miesięcy temu, przebijam nawet PiS.
Serio. Ćwiczenia minimum 4 razy w tygodniu, bieganie, zapisywanie
się na biegi, półmaraton za rok, czynna działalność w fundacji,
praca, kolejne studia, pisanie bloga… Dlaczego nikogo przy mnie nie
było, żeby dać mi patelnią w tej pusty blond łeb na początku
moich – jakże ambitnych! – planów?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Treningi poszły w
pizdu. Jestem przemęczona, przewrażliwiona i wrzeszczę o byle co.
Rzucenie palenia także mi nie wyszło, bo jak rzucić, gdy wszystko
wokół Cię wkur...za? Nawet kot, który za głośno oddycha.
Wpadłam w błędne koło, ponieważ przez zmęczenie nie ćwiczę, a
przez brak ćwiczeń jestem rozdrażniona. To z kolei prowadzi do
spadku energii. I tak w kółko. Chcę powiedzieć sobie dość, ale
zawsze coś mi wypadnie tego dnia, którego miałam w końcu chwycić
za ciężarki. A to zakupy, a to kino, a to spotkanie ze znajomymi.
Zawsze coś. Ktoś mi doradzi, jak wydłużyć dobę? Będę bardzo
wdzięczna.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Bieganie rzuciłam
już jakiś czas temu. Ciągle planuję do niego wrócić, ale mi nie
wychodzi. O półmaratonie zapomniałam jak na razie. Przecież
zawsze jest czas, prawda? Powoli wycofuję się z fundacji i zyskuję
na czasie, ale z pracy rezygnować nie zamierzam. Coś muszę jeść,
prawda? Poza tym, wbrew pozorom, lubię moją pracę i po części to
ona skłoniła mnie do pisania bloga. I pójścia na studia (tak tak,
Karolina, idź złożyć te cholerne papiery, bo zapłacisz stówę
więcej wpisowego!).
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Dlatego zaczynam od
nowa. A przynajmniej tak sobie wmawiam, bo tak naprawdę realnie
niczego nowego nie zacznę. Tak siebie przekonuję, bo jakoś wtedy
łatwiej mi się zmotywować. Po pierwsze: blog. Motywuje mnie mimo
tego, że prawie nikt mnie nie czyta. Trudno, na razie niech będzie
dla mnie. Przenoszę go na swoją domenę z własnym, przepięknym
szablonem (facet robił, więc musi być przepiękny!) i mnóstwem
kolorowych zdjęć. Może dzięki ładnej oprawie będę pisać
częściej. Albo chociaż o nim myśleć częściej, bo w końcu
chciałabym ponownie ruszyć tyłek i przestać być taką zołzą
dla każdego w moim otoczeniu. A tak się dzieje, kiedy nie mam czasu
na trening. Czyli, notabene, na czas dla siebie.</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-90909547797189061102016-07-23T11:00:00.000+02:002016-07-23T11:00:16.265+02:00Moja krótka historia<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Czasami zastanawiam
się, patrząc na statystyki (cieszy mnie to, że w ogóle
jakiekolwiek są ;), czy nie za bardzo „płynę” z postami.
Chodzi mi o to, że tyle piszę o diecie, o rozsądku itp., a sama
jestem tak naprawdę na początku swojej przygody. Zacznę może od
początku. </div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jestem Karolina i
mam nadwagę około 5 kilogramów, patrząc na wszystkie wymyślne
BMI, znalezione w internecie (niektóre tej nadwagi nie pokazują).
Patrząc jednak na moje ciało widzę nadwagę co najmniej 10
kilogramów. Patrząc na rozmiar spodni, które nosiłam kiedyś,
widzę nadwagę. Widzę, jak zmieniło się moje ciało. I nie jest
mi z tym dobrze.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Mam 162 cm wzrostu i
zaczynałam swoją przygodę z 75 kilogramami. Dużo, prawda? Cóż,
wg niektórych BMI waga była w normie. Paranoja ;) Było mnie
wszędzie za dużo, a kiedy kupiłam moje pierwsze spodnie rozmiar
42, złapałam się za głowę. Co ja ze sobą zrobiłam? </div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
To nie przez
hormony. To przez to, że piłam alkohol. Że żarłam słodycze,
popijałam je coca-colą i na dokładkę brałam cheesa w macu. Serio
;) A na przerwie w sklepiku hot-dogi. Koniecznie z prażoną cebulką.
Z wagi 50 kilo przy 162 (zgrabna, nie wychudzona sylwetka) wyszłam z
liceum z wagą 62 kilogramy. Na studiach było jeszcze gorzej.
Alkohol, nie chodzenie na zajęcia, przesypianie pół dnia. Na 1
roku jeszcze chodziłam na basen, to schudłam 5 kilogramów. Ale
basen się skończył, a mi nie chciało się chodzić na treningi
sekcji sportowej. No i szybko wróciłam do wagi 68 kilogramów. Na 3
roku studiów weszłam na wagę i zobaczyłam 75 kilo. I powiedziałam
sobie – dość!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihW-9f0KAKXuo5tr1Fn_8KpeZRodM_JBrKXu0xwRhJiO7vVK52FZLbEvYuLSJnZj48gviaZj4s_LhTL4spTWn9e4mHgRB04jP1nxgyGY9hQAmtXWFucdYZXxrWkPPJNY4dV143G7d7sDY/s1600/13694019_1166520830037046_1313623902_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="284" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihW-9f0KAKXuo5tr1Fn_8KpeZRodM_JBrKXu0xwRhJiO7vVK52FZLbEvYuLSJnZj48gviaZj4s_LhTL4spTWn9e4mHgRB04jP1nxgyGY9hQAmtXWFucdYZXxrWkPPJNY4dV143G7d7sDY/s320/13694019_1166520830037046_1313623902_o.jpg" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Podejść miałam
mnóstwo. Dopiero teraz, w lutym, stwierdziłam, że powinnam się
ogarnąć. Schudłam 2 kilogramy. Chodziłam na siłownię i
ćwiczyłam w domu, potem biegałam. Ale było ciężko. Kolejne 3
kilo schudłam na diecie od dietetyka, ale dieta była… Hm.
Monotonna. Plus się jej często nie trzymałam (piątek? Pijemy!
Kac? Zamawiamy KFC). W końcu zrezygnowałam ze współpracy i
bazując na wyliczonych przez siebie kcal i makro zaczęłam
przygotowywać posiłki.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
I nadal jest ciężko,
bo przestałam ćwiczyć. Waga leci w dół (kolejny kilogram stuknie
w środę ;), ale brak ćwiczeń mnie dobija. Nie mam czasu. Wiem, że
to nie jest wymówka, ale naprawdę go nie miałam. Praca od 8 do 16,
potem obiad, ugotować obiad do pracy, potem zakupy, posprzątać
dom, zająć się sprawami fundacji… A jak w końcu mogłam usiąść
na tyłku, to było po 21 i czas na umycie się i kolację. Bo spać
chodzę o 22.30 i nie później – inaczej jestem niewyspana. Przez
2 tygodnie miałam taką masakrę z czasem, że jedyne, na co mogłam
się zdobyć, to spacery. Ale wiecie co? Udało się, przetrwałam
ten trudny czas i wracam do ćwiczeń. Siłowych, w domu. Oszczędzam
na ciężary z wymiennymi talerzami. Nie mam już ochoty na cardio.
Chciałam biec w półmaratonie, ale zdałam sobie sprawę z tego, że
nie chcę mieć sylwetki maratończyka. Nie chcę palić mięśni na
długich dystansach. Chcę mieć ładnie wymodelowaną sylwetkę, a
na siłownię mam godzinę drogi. Nie mam miejsca na sprzęt poza
ciężarami. Ale da się, w końcu 5 kilo za mną to zasługa nie
tylko diety, ale i ciężarów.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
To jak, trzymacie
kciuki? ;)</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-6026867905374291172016-07-21T11:00:00.000+02:002016-07-21T11:52:44.388+02:00Butelka filtrująca wodę z kranu DAFI<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Nie, nie zapłacili
mi za reklamę. Dafi nawet nie wie, że istnieję i kupiłam ich
butelkę ;) Piszę o tej butelce sama z siebie, ponieważ ja –
największy niedowiarek na świecie – jestem nią bardzo pozytywnie
zaskoczona. Zacznę od małego wprowadzenia, żebyście wiedzieli, co
skłoniło mnie do kupna tej butelki.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Pracuję na pełen
etat. Od 8 do 16. Wstaję o 6.30, wracam do domu około 16.30 lub 17.
Piję około 3 litrów wody dziennie w dni nietreningowe, z czego
połowę wypijam w pracy. Dlaczego tylko 1,5 litra? A, bo większej
butelki plastikowej nie zmieszczę do torebki, a wody z kranu nie
lubię. Nawet po przegotowaniu. Dlatego nadrabiam rano (szklanka lub
dwie od razu po wstaniu z łóżka) i po powrocie. Poza tym i tak
noszenie ciężkiej, półtoralitrowej butelki wody jest bardzo
wyczerpujące dla mojego kręgosłupa. Za dzieciaka byłam
przekrzywiona na lewą stronę z powodu za ciężkiego plecaka (nie
potrafiłam przyzwyczaić się do noszenia plecaka na dwóch
ramionach). Byłam takim trochę Quasimodo, ale jakoś udało mi się
wyjść na prostą. Dosłownie. Pech chciał, że do pracy noszę
torebkę (do plecaków mam ogromny uraz), standardowo na lewym
ramieniu. Gdy robiłam tatuaż na łopatce tatuażysta co chwilę
podchodził do mnie po naklejeniu wzoru i mnie prostował, bo…
znowu nie potrafiłam stać prosto! Ale olałam sprawę, jak to ja.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Temat krzywizny
powrócił po przeczytaniu <a href="http://zrobcosdlasiebie.blogspot.com/2016/07/butelka-z-filtrem-dafi-pij-wode-z-kranu.html" target="_blank">tego posta</a> na blogu Zrób coś dla siebie. To dzięki
wam zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno moja niechęć do
gadżetów bierze się z braku wiary w nie, czy po prostu z czystego
skąpstwa? Stwierdziłam, że to tylko 30 złotych w Rossmannie i
warto zaryzykować. Jak nie wydam ich na butelkę, to na 2 paczki
fajek (tak, wiem, zły nałóg, do którego wróciłam). Poszłam
więc do sklepu, z powątpiewaniem spojrzałam na butelkę, wybrałam
kolor i… cóż, zastosowałam się do instrukcji na opakowaniu.
Butelkę trzeba starannie umyć i kilka razy przepłukać, łącznie
z filtrem. W końcu odważyłam się wziąć łyka wody. Tej
strasznej, niedobrej, z metalicznym posmakiem wody z kranu. I co?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg45bn52XcTmFJvwTD6aepEpsa3bCzG0bt1-4FR5Irc_msyWbBGV5WrPBtP2cPRz0chqAyBW7mx_p7Q4AZANX7C1he6i3gKZlIEklGoitBjgz-kYDr1cS5DpYYZ4LRAgFvMapX6V1nWWmM/s1600/13702525_1166522003370262_924320020_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg45bn52XcTmFJvwTD6aepEpsa3bCzG0bt1-4FR5Irc_msyWbBGV5WrPBtP2cPRz0chqAyBW7mx_p7Q4AZANX7C1he6i3gKZlIEklGoitBjgz-kYDr1cS5DpYYZ4LRAgFvMapX6V1nWWmM/s320/13702525_1166522003370262_924320020_o.jpg" width="179" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
No i „zasko”.
Woda już nie miała wstrętnego metalicznego posmaku rur, nie
chciało mi się też po niej wymiotować (tak, po kranówce miałam
takie odruchy). Aż ciężko mi jest uwierzyć w to, że ta butelka
naprawdę przefiltrowała wodę tak, że nie potrzebuję już kupować
kolejnych baniaków z wodą i bawić się w codziennie przelewanie do
kilku butelek. Ale jak nie wierzyć w coś, skoro sama piję tę
cholerną wodę? ;) No nie ma bata, żeby ktoś nagle rąbnął mnie
w głowę pałką teleskopową i podmienił wodę w butelce.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Czas na krótkie
podsumowanie. Jak każdy produkt, ta butelka ma swoje wady i zalety.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>Zalety</b></div>
<ul style="text-align: justify;">
<li>nie czuć
metalicznego posmaku rur, który doprowadzał mnie do szału,</li>
<li>
</li>
<li>woda jest czysta,
przefiltrowana,</li>
<li>
</li>
<li>butelka i filtr są
wielokrotnego użytku,</li>
<li>
</li>
<li>filtr starcza na
około 500 napełnień,</li>
<li>
</li>
<li>napełniasz ją w
dowolnym miejscu, w którym jest kran,</li>
<li>
</li>
<li>nie przecieka,</li>
<li>
</li>
<li>jest ekologiczna,</li>
<li>
</li>
<li>jest dostępna w
kilku kolorach.</li>
</ul>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>Wady</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<ul style="text-align: justify;">
<li>trzeba ją mocno
ścisnąć, żeby leciała woda. Przy końcówce wody jest to
uciążliwe,</li>
</ul>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Szczerze zachęcam
was do wypróbowania tej butelki :) Oszczędzicie na kupnie wody, no
i przede wszystkim nie będziecie produkować takiej ilości
plastiku. Butelkę można zabrać ze sobą wszędzie – polecam do
pracy, szkoły jak i na długie wyjazdy, podczas których i tak
jesteście objuczeni jak wielbłądy ;)</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-10006017672883736112016-07-20T11:10:00.000+02:002016-07-20T11:10:05.234+02:00A może jednak?<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Zaczytałam
się w blogu <a href="http://www.keepdreamsclose.pl/" target="_blank">Keep Dreams Close</a>
ostatnimi czasy. Tak jak w wielu blogach zresztą, co wcześniej mi
się nie zdarzało. I zadałam sobie jedno ważne pytanie: a może
jednak?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Już
dawno porzuciłam bieganie na rzecz treningów siłowych. Do sylwetki
biegacza mi nie po drodze, nie chcę również tak wyglądać. Moim
celem jest zupełnie inny typ sylwetki. Ale zakuło mnie serduszko,
gdy czytałam o przygodach Keep Dreams Close przed i w trakcie
maratonu. Półmaratonu. Kurde, nawet biegu na 5 kilometrów. I
poczułam ukłucie zazdrości. Siedzę w pracy 8 godzin, potem
zakupy, fundacja, sprzątanie, jedzenie do pracy… A z aktywności
długie spacery (po 10 km, bo przecież misja w Ingressie sama się
nie zrobi, prawda? A przy okazji można nałapać pokemonów), które
zabierają mi mnóstwo czasu.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Co
się stało z moją biegową radością? Przecież obiecałam sobie,
M., mamie, tacie, bratu i kotom, że przebiegnę ten cholerny
półmaraton w następnym roku. Tymczasem buty i koszulki do ćwiczeń
poszły w kąt a ja się rozlałam jak galareta na cieście. Fajnie
jest chudnąć prawie kilogram tygodniowo samą dietą, ale ja chcę
efekty. Lepsze niż teraz. Chcę znowu się cieszyć z każdego
przebiegniętego kilometra, chcę znowu patrzeć z radością na te
głupie zajączki w tempie na Endomondo.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="http://www.keepdreamsclose.pl/" target="_blank">Keep Dreams Close</a>,
możesz sobie pogratulować, bo jeżeli dzisiaj pogoda pozwoli (a
nawet jeśli nie, to co!), to wyciągam zakurzone buty i spodnie z
szafy i śmigam truchtać. Jak ten skaczący wesoło baleron na
dróżce :D</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-1050581534061417562016-07-19T09:30:00.000+02:002016-07-19T09:30:40.683+02:00Jedzmy rozsądnie<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Rozsądek przy
odchudzaniu jest tak samo ważnym elementem, jak jedzenie regularnych
posiłków i trzymanie się ujemnego bilansu kalorycznego. Oznacza
to, że wcale nie musisz katować się ćwiczeniami codziennie (dzień
lub dwa odpoczynku są nawet wskazane, bo dzięki temu nasze mięśnie
są w stanie zregenerować), a także trzymać „czystą michę”
24/7 przez 7 dni w tygodniu, najlepiej przez cały rok. Zero
alkoholu, słodyczy, owoców, soków… Można zwariować, prawda?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Zdrowe jedzenie jest
smaczne. Odchudzamy się nie po to, żeby zgubić zbędne kilogramy w
określonym celu i później znowu przytyć. Odchudzamy się po to,
żeby później nie musieć tego robić. Odchudzamy się dla naszego
zdrowia i samopoczucia. A katując się myśleniem „zjadłam
ciastko, muszę zrobić 400 pompek” niczego nie osiągniemy. Przy
takim podejściu istnieje duże ryzyko, że w pewnym momencie
porzucimy nasze marzenia o szczupłej sylwetce, bo uznamy, że nie
dajemy rady.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Dlatego cheaty są
ważne. Raz na tydzień, raz na dwa. W zależności od
zapotrzebowania. Może to być posiłek, mogą być dwa kieliszki
wina. Ale jeżeli szykujecie się na wyjazd na weekend nad jezioro
czy idziecie na swoją własną imprezę urodzinową to błagam –
zachowajcie rozsądek i nie odmawiajcie sobie wszystkiego :) Przez 2
dni nie przytyliście, więc teraz też wam się nie uda ;) Odpuście
czasami. Macie ochotę się napić? Wliczcie to do bilansu i
spójrzcie, na ile będziecie mogli sobie pozwolić kieliszków wódki
czy wina. Na 2? A może 3? Gwarantuję, że przy 4 zapali wam się
ostrzegawcza lampka i przystopujecie. W końcu nikt nie chce pić
kosztem jedzenia, prawda? A nawet jeśli przekroczycie bilans… To
trudno :) Świat dalej ma się dobrze, nie pochłonęła go
Apokalipsa, a ty dalej mieścisz się w swoje spodnie, w których
chodzić codziennie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Takie odskocznie są
dla nas ważne głównie dlatego, żeby dalej trzymać się naszego
postanowienia o zdrowym odżywianiu :)
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
I co, od dwóch dni
masz ochotę na czekoladę? Zjedz kilka kostek gorzkiej czekolady już
teraz i nie miej wyrzutów sumienia. Będziesz szczęśliwsza, a
przecież o to nam chodzi :)</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-34737886120532924702016-06-22T11:09:00.000+02:002016-06-22T11:09:21.142+02:00Coś za coś<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
W moim dniu nie ma
opcji na spontan. Każda godzina jest skrzętnie zaplanowana, a
spontaniczne czynności najczęściej zastępują te, które były
już zaplanowane. Rano wstaję, jem śniadanie i idę do pracy. Mam
trzy przerwy, podczas których jem i – jeżeli się złamię –
idę na papierosa. Jeżeli pójdę do sklepu, bo czegoś zapomniałam,
robię to kosztem części posiłku. Wracam do domu, robię obiad i
obiad do pracy. Jem, mam chwilę relaksu. Zazwyczaj godzinkę, dwie.
Potem idę ćwiczyć. Po ćwiczeniach wracam, robię i jem kolację.
Potem mam godzinę relaksu i idę spać. Jeżeli jadę na zakupy, to
obiad jemy później. Zakupy wpadają zamiast któregoś relaksu.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Okazuje się, że
zdrowe życie jest strasznie zabiegane. Nie mam czasu na opierdalanie
się. Nie mam czasu na bezsensowne oglądanie po raz dziesiąty tego
samego odcinka Friendsów czy HIMYM. Nie mam czasu na obejrzenie
ciągiem nowego filmu. Nie mam czasu na spontaniczne wyjście ze
znajomymi, bo musiałabym poświęcić coś innego. Np. wieczorny
prysznic lub mój czas na relaks.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Czasami to męczy.
Ale portfel odetchnął z ulgą. Nie mam czasu na wydawanie pieniędzy
na głupoty. Nie mam czasu na picie alkoholu codziennie lub co drugi
dzień. Nie mam czasu na gapienie się na fejsa godzinami. Nie mam
czasu na włóczenie się od lodówki do kanapy. Często nie mam też
czasu na stres. Fajnie brzmi, co?
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Przyzwyczajam się
do tego, że posiłki mam ustalone z góry. Że nie mogę zjeść
łososia, bo na kolację znowu trochę ryżu i ten głupi kurczak z
warzywami lub wątróbka. Że nie mogę podjeść, bo oszukam nie
tylko siebie, ale i trenera, któremu zaufałam i zapłaciłam za to,
żeby mi pomógł. Że wciąż się uczę, że wciąż ważę
posiłki, mierzę siebie, liczę, dodaję, odejmuję i mnożę.
Okazuje się, że całe moje życie kręci się wokół matematyki.
Ha, gdyby pani Ch. To usłyszała, to by dopiero się wywyższała.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Morał jest z tego
krótki – wszystko dzieje się kosztem czegoś. Chcesz żyć
zdrowo? Możliwe, że nie będziesz miała czasu dla innych, bo
inwestujesz w siebie ogromne pokłady czasu i energii.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
I ucz się matmy, a
przynajmniej podstawowych działań. Ja czekam, aż mi się przydadzą
sinusy, cosinusy i silnie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Na blogu pojawi się
trochę zmian. O ile znajdę czas. Zmieniam szablon na prostszy,
biały. Zmieniam również tematykę na bardziej dietetyczną.
Postaram się wrzucać mniej mojego misz-maszu z głowy, a więcej
przepisów i przemyśleń na temat zdrowego jedzenia, wyliczania
kalorii i tak dalej. W sumie nie wiem po co to piszę, bo i tak mnie
nikt nie czyta. Ale to wygląda fajnie. Tak profeszynal, że niby mam
czytelników.</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-15062716690417456312016-06-02T08:52:00.005+02:002016-06-02T08:52:57.253+02:00Jak zdrowo zrzucić na wadze?<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Mój poprzedni post
dotyczył zdrowego odchudzania. Zdrowego, czyli takiego, po którym
nie spotka nas efekt jo-jo, o którym już pisałam. Jeżeli chcesz
zdrowo schudnąć, licz się z tym, że będziesz musiał/a pilnować
swojego zapotrzebowania kalorycznego. Liczenie kalorii jest tutaj
niezbędne. Najlepiej zaopatrz się w jakiś program (polecam dietę
i trening, o której pisałam >tu<), który zrobi to za Ciebie,
a także w wagę kuchenną (do kupienia nawet za 20-30 złotych).
Gotowi? To zaczynamy!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>Zapotrzebowanie
kaloryczne</b></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Różne programy i
strony internetowe oferują nam wyliczenie zapotrzebowania za nas.
Problem leży w tym, że są w miarę niedokładne. Jednym z
dokładniejszych jest aplikacja, której sama używam, a także
strona <a href="http://www.potreningu.pl/" target="_blank">potreningu.pl</a>. Warto jednak samemu wyliczyć swoje
zapotrzebowanie. To łatwe! :)</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wzór dla kobiet:
655,1 + [(9,563 x masa ciała w kg) + (1,85 x wzrost w cm) - (4,676 x
wiek w latach)] = zapotrzebowanie kaloryczne*</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wzór dla mężczyzn:
665,1 + [(13,75 x waga w kg) + (5,003 x wzrost w cm) - (6,775 x wiek
w latach)] = zapotrzebowanie kaloryczne*</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wynik, który
otrzymaliśmy, mnożymy przez kolejną wartość. Jest to wartość
naszej aktywności fizycznej.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
1,2 - mała
aktywność fizyczna<br />
1,4 - umiarkowana aktywność fizyczna<br />
1,6
- duża aktywność fizyczna<br />
1,9 - bardzo duża aktywność
fizyczna</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Macie już wyliczone
swoje zapotrzebowanie kaloryczne przy ilości treningów? Super!
Teraz, żeby schudnąć zdrowo, musicie odjąć od ostatniego wyniku
około 400 kalorii. W ten sposób wylicza się zapotrzebowanie
kaloryczne na diecie redukcyjnej.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
O powrocie z diety
redukcyjnej napiszę niebawem :) Nie wolno z diety redukcyjnej wracać
ot tak do naszego ogólnego zapotrzebowania kalorycznego przy ilości
treningów zbyt gwałtownie. Ale o tym niebawem.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Pamiętajcie –
innych oszukacie, program oszukacie, ale swojego ciała nie ;) Bądźmy
z nim szczerzy, a odwdzięczy nam się dziesięciokrotnie :)</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
___<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
*Czyli ilość
kalorii, jakiej organizm potrzebuje w stanie SPOCZYNKU do przeżycia.</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-90438107560786324512016-05-31T09:33:00.004+02:002016-05-31T09:33:46.587+02:00Głodówkom mówimy NIE!<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Z racji swojej pracy
często wchodzę na różne blogi. W zależności od klienta, wchodzę
na blogi o różnej tematyce. Ostatnio trafiłam na bloga o
„zdrowiu”. A raczej o głodówce. Byłam przerażona tym, co
czytałam. Postanowiłam więc obalić kilka mitów, część na
swoim przykładzie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Zacznijmy od tego,
że głodówkowe detoksy NIE są zdrowe dla organizmu. Picie
wyłącznie soku z cytryny przez tydzień i wzmożona aktywność
fizyczna skutecznie wyniszcza nasz organizm. Jedząc za mało lub nie
jedząc w ogóle robimy sobie ogromną krzywdę. Organizm, nie
dostając potrzebnej do funkcjonowania ilości kalorii, zaczyna
gromadzić zapasy na wypadek kolejnego ciężkiego dla niego dnia.
Tak – gromadzi energię w postaci tłuszczu. Dlatego osoby, które
spożywają znikome ilości kcal, jak 1000 lub 1200 często nie
chudną lub mają efekt jo-jo.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>Co więc zrobić,
żeby zdrowo chudnąć?</b></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Przyjmuje się, że
zdrowo chudnie się 0,5-1kg na tydzień przy wzmożonej aktywności
fizycznej. Nie w dzień, nie w dwa, ale właśnie w tydzień. U
niektórych jest to więcej (osoby otyłe, które pozbywają się
zatrzymanej w organizmie wody) lub mniej (osoby, które sobie
odpuszczają lub po prostu nie zależy im na szybkim spadku masy
ciała i pozwalają sobie często na tzw. cheaty).</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Efekt jo-jo zaburza
nie tylko prawidłowe funkcjonowanie organizmu, ale również psuje
kondycję naszej skóry (rozstępy przy szybkim wzroście masy
ciała). Jak uniknąć jo-jo? Przede wszystkim zastanów się,
dlaczego chcesz się odchudzić. Czy dla chłopaka, męża, rodziny,
otoczenia, a może po prostu Ty się źle czujesz w swoim ciele?
Chudnięcie to nie jest prosta sprawa i wiąże się ono ze zmianą
nawyków żywieniowych. Nie na tydzień czy miesiąc, ale na zawsze.
Inaczej efekt jo-jo będzie murowany. Dlatego pomyśl: czy robisz to
dla siebie, żeby być zdrową i lepiej się czuć, czy gdy chłopak
Cię rzuci przez tydzień będziesz jadła lody i wrócisz do starych
nawyków?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Zdrowe odżywianie
to nie wyrzeczenia. To przyzwyczajenie. Tak samo jak codziennie
myjesz zęby, tak samo naturalną sprawą powinno być zamienianie
kruchych ciasteczek na zdrowsze przekąski czy ćwiczenia. Zdrowe
odżywianie zaczyna się w głowie :)
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Stawiaj sobie realne
do osiągnięcia cele. Nie będziesz w miesiąc wyglądać jak
modelka fitness, jeżeli masz 20 kilo nadwagi. To niemożliwe.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Nie wracaj do złych
nawyków. Bo czeka Cię efekt jo-jo, o którym wspominałam wyżej.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Nawet jak się
poddasz czy masz chwilę załamania – nie martw się! Po prostu
wróć do dobrych nawyków i obiecaj sobie, że tym razem wytrzymasz
dłużej :) Każdemu zdarzają się chwile zwątpienia.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Wszystko z umiarem
:) Zrób coś dla siebie, nie dla innych.</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-47045845683581648842016-05-17T14:38:00.001+02:002016-05-17T14:38:35.130+02:00Aplikacje na telefon – jak to z nimi jest?<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Na to pytanie będę
mogła odpowiedzieć na swoim przykładzie. Kiedyś byłam
sceptycznie nastawiona do aplikacji dietetycznych, które wyliczały
zapotrzebowanie kaloryczne lub przypominały uciążliwym alarmem o
posiłku. Zwłaszcza kiedy studiowałam i moje godziny posiłków w
poszczególne dni strasznie się różniły. W poniedziałki jadłam
śniadanie o 10, w weekendy o 12. Zawsze jednak miałam jedną
zasadę: co 3-4 godziny muszę coś zjeść. Wydawało mi się, że
to jest dobra zasada. I po części była, ponieważ ćwicząc z Mel
B i ogólnie z <a href="http://tipsforwomen.pl/" target="_blank">Tipsi</a> i jej wyzwaniami zgubiłam trochę cm.
Ale potem przyszło lenistwo i wiadomo, jak się to skończyło.
Jojo, które non stop rosło.
</span></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Znalazłam pracę na
pełen etat. Siłą rzeczy zaczęłam jeść regularnie, a po
miesiącu dodałam regularne ćwiczenia. Na razie tylko bieganie,
chociaż powoli przymierzam się do ćwiczenia z ciężarami na
siłowni. Waga jednak ani drgnęła, podobnie jak centymetry. I wtedy
zadałam sobie poważne pytanie – co robię nie tak? Ograniczyłam
fast foody, słodycze i gazowane napoje. Jadłam regularne posiłki,
zdrowe posiłki. Więc co się dzieje, do cholery? Mama mówiła:
tarczyca. Brat mówił, że to przez zażywane hormony. Ja
stwierdziłam, że nie będę się tym zasłaniać – z szacunku do
osób, które naprawdę mają problemy z hormonami. I wiecie co? Waga
ruszyła. Dzięki aplikacji.</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Aplikacji próbowałam
kilku. Na dłużej zatrzymałam się przy My FitnessPal, które jest
połączone z Endomondo. Aplikacja źle mi wyliczyła zapotrzebowanie
– było stanowczo za niskie! Ale nawet wtedy nie potrafiłam dobić
do 1400 kcal dziennie. Straszne, nie? A zawsze myślałam, że jem za
dużo. My FitnessPal polecam, jeżeli ktoś chce kontrolować kcal,
ale nie chce sugerować się wyliczonym zapotrzebowaniem.</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Aplikacją, która
pomogła mi schudnąć, jest darmowa aplikacja Dieta i trening.
Traktowałam ją z przymrużeniem oka, ale o dziwo, dobrze wyliczyła
moje zapotrzebowanie kaloryczne. Korzystam z niej od trzech tygodni i
schudłam już trzy kilo. Jak?</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Dbam o to, co jem.
Dodaję (zazwyczaj na oko) ile gram każdego produktu spożywam w
konkretnym posiłku. Ogromną zaletą tej aplikacji jest podawanie %
białka, węglowodanów i tłuszczu, które spożyliśmy danego dnia.
Jeżeli obliczysz sobie zapotrzebowanie na mikroskładniki i będziesz
tego pilnować, to na pewno ci się uda. Na swoim przykładzie
potwierdzę. No i musisz urozmaicić swoją dietę. Ja się zamknęłam
w 10 posiłkach, to dlatego miałam problem. Teraz jest lepiej, ale
powoli odkładam pieniądze na dietetyka. Dietetykom ufam bardziej,
niż darmowej (!) aplikacji :) Dietetyk to podstawa, aplikacja to
wskazówka.</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Pamiętaj –
aplikacja to nie wyrocznia! Aplikacja pomoże ci się kontrolować,
ale zawsze traktuj ją na luzie. Jak przebijesz dziennie
zapotrzebowanie to trudno. Jak zjesz za mało to zjedz garść
orzechów. Ale wszystko z głową :)
</span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">
</span>Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-45103219292726924562016-05-01T11:30:00.000+02:002016-05-01T11:30:07.217+02:00Rzuciłem palenie i kościół też,<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
do pierwszego czasem
wracam, do drugiego nie.
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Słowa tej piosenki
idealnie mnie opisują. Rzuciłam palenie (kościół już dawno) i o
tyle, ile wracam do palenia przy okazji imprezy (niestety, ale
e-papieros do alkoholu mi nie wystarcza) czy cięższego dnia, to do
kościoła zdarzyło mi się wrócić raz. Mimo mojej otwartej
niechęci do tej instytucji to pogrzeb był przeprowadzony bez
zarzutów. Nie było dawania na tacę. Nie było pierdolenia o
Jezusku, który zbawił świat i cieszmy się, że ktoś nie żyje.
Po prostu to był czas na refleksję. Byłam miło zaskoczona,
chociaż refleksja na temat refleksji przyszła dopiero po kilku
dniach. </div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
W każdym razie
chciałam napisać trochę o paleniu. A raczej o nie-paleniu.
Przemyślenie naszło mnie w chwili, w której wychodziłam z
łazienki w pracy. Przede mną była tam kobieta z biura naprzeciwko,
która pali. Skąd wiem? Bo czuję. Czy ja też miałam tak
intensywny zapach? Dla mnie papierosy nie śmierdzą – lubię ten
zapach. Ale jest intensywny i mimo że lubię go czuć od innych, to
od siebie już nie bardzo. Wiem, dziwne.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Czy czuję się
lepiej po przerzuceniu się na e-fajka? Tak, zdecydowanie. Nie mam
takiego kapcia w ryju. Nie czuję swojego ostrego zapachu. Mam więcej
pieniędzy na kupowanie pierdół, których nie potrzebuję. Gdy
wracam do domu, moje ciuchy nie śmierdzą kilkudniowymi petami
zmieszanymi z wodą i obiadem. E-fajka mogę palić kiedy chcę (i
tak wychodzę na zewnątrz, ale sama świadomość jest bardzo
przyjemna) i gdzie chcę. Mogę przebiec więcej kilometrów, moje
płuca już nie wołają o pomstę do nieba po 200 metrach (czego nie
mogę powiedzieć o moich kolanach).</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Ale czasem ciągnie.
Czy uważam takie rzucenie za sukces? Czy mogę je nazywać
rzuceniem?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Tak. Bo jest lepiej,
bo nie palę już ponad połowy paczki dziennie. Bo czuję się
dobrze, bo e-papierosa nie ćmię co 5 minut. Czy jest on bardziej szkodliwy? Niby tak, ale najpewniej nie. W każdym razie jest to mniejsze zło. O e-papierosach polecam poczytać <a href="https://starychemik.wordpress.com/" target="_blank">tutaj.</a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Czy palaczem, tak samo jak alkoholikiem, jest się przez całe życie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
Czasami czuję się jak Chandler Bing z Przyjaciół.</div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-84278156497853029142016-04-28T17:31:00.001+02:002016-04-28T17:33:45.475+02:00Pieczony pstrąg<div style="text-align: justify;">
Na razie idę w ryby. Bo, jak pisałam, lubię ryby. Nie wierzę, że gdy nie posiadałam piekarnika, mogłam się zadowolić wyłącznie wędzonym łososiem. Pstrągi to kolejna ryba, którą robi się bardzo prosto. Ma jedną wadę - trzeba go jeść od razu po upieczeniu, bo błyskawicznie stygnie. Ale za to ten smak jest nie do podrobienia. Pstrąga zawsze jem z ziemniakami i jakąś lekką sałatką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Pieczony pstrąg w cytrynowej oprawie</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcN7hiust0v7qo5YSqtfthiXbGj0gPMvfzVUaUzWT4c4p9JLzweIVpY7lJ4X1OSDbYpq6fGp_2eQUild3sIBcAthKgqrlA_YcKrEn8NIqhewKt3Idi0BWCMD17la5BLZ7uhxJ51_scACI/s1600/lisiemysli+pstr%25C4%2585g.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcN7hiust0v7qo5YSqtfthiXbGj0gPMvfzVUaUzWT4c4p9JLzweIVpY7lJ4X1OSDbYpq6fGp_2eQUild3sIBcAthKgqrlA_YcKrEn8NIqhewKt3Idi0BWCMD17la5BLZ7uhxJ51_scACI/s320/lisiemysli+pstr%25C4%2585g.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Poziom: łatwy</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wypatroszonego pstrąga myjemy i osuszamy. Kładziemy go na kawałku folii aluminiowej, w który na spokojnie będzie można zawinąć rybę. Wnętrze pstrąga nacieramy solą i przyprawą do ryb, ja dodatkowo sypię środek pieprzem cytrynowym. Do środka pstrąga możemy włożyć ćwiartki cytryny lub gałązki tymianku. Można także dodać czosnek, ale jak dla mnie jest on za ostry do tego dania.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja skórkę także przyprawiam solą, przyprawą do ryb i pieprzem cytrynowym. Dodatkowo skrapiam ją sokiem z cytryny, ponieważ skórkę z pstrąga także jem. Jeżeli nie jadasz skóry ryb - nie marnuj przypraw :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Pstrąga wkładam do rozgrzanego piekarnika i piekę go w 200 stopniach przez 30-40 minut. Piekę zawsze "na oko" - pamiętajcie, żeby sprawdzać swoje pstrągi regularnie, bo można rybę łatwo przypalić!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-1192743215571138302016-04-26T09:33:00.003+02:002016-06-27T14:03:10.204+02:00Grające Dziewczyny<br /><br />Czasem żałuję, że nie jestem dziewczyną grającą w gry. Mam wrażenie, że one są fajne. Wyluzowane, każdy na nie leci, bo przecież wiedzą, jak się trzyma pada, robią z siebie ziemniaka na kanapie przez cały weekend i nie trują dupy o sprzątanie czy romantyczne spacery.<br />A ja grałam tylko w LoZ, BG, Mario i Mario Kart. Wszystko na N64 lub na PC. Próbowałam łupać w inne gry, ale jakoś nigdy nie miałam cierpliwości GD* - po jakimś czasie wszystko szło w kąt. Tak, tej cierpliwości czasem im zazdroszczę. Bo kto będzie się ślinił na widok kobiety, która powie „gram w internetowe RPG” i jeszcze zjebie za to, że mylisz PBF z cRPG. No nikt, no.<br />Odkąd sięgnę pamięcią zawsze zazdrościłam GD. Bo miały wianuszek facetów wokół, bo każdy za nimi latał i się rozwodził, jakie to one nie są zajebiste. A ja? Próbowałam i nie wyszło. I wiecie co? Tak jest chyba lepiej.<br />Nie zabieram pada.<br />Nie zabieram kompa.<br />Nie robię z siebie ziemniaka i zamiast marudzić o porządek, to sprzątam.<br />Nerdzę czasem na N64, ale to stare i nikt w to nie gra.<br />Zamiast grać robię obiady. Nie zawsze smaczne, ale robię.<br /><br /><br /><br />Ale nadal czasem zazdroszczę. Bo nie mam cierpliwości, żeby ginąć dwadzieścia razy na tym samym poziomie i grać dalej. W ogóle jestem niecierpliwym stworzeniem. Tak niecierpliwym, że często wyjmuję jeszcze za zimną pizzę z piekarnika.<br /><br />*GD – grające dziewczynyRudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-82054672557261763692016-04-22T10:50:00.002+02:002016-04-22T10:54:43.496+02:00Nietoperze czy kaczki?<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Dzisiaj trochę z
innej beczki. I tak wiem, że nikt mnie nie czyta, to mogę bez żalu
zmienić trochę moje założenie
stricteżarciowegoblogazdomieszkąpierdółzmojejgłowy. Postanowiłam
napisać na luźniejszy temat (po jednej konkretnej notce – nieźle,
nie?), bo od samego pisania o gotowaniu robię się głodna, a jeść
teraz nie powinnam.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jest piątek,
godzina 10. O tej porze będę w pracy i będę stukać w klawiaturę
jak opętana, niszcząc swoje z trudem wyhodowane paznokcie. Łamią
się, ale nie mam cierpliwości do stosowania odżywek i innych
bajerów. Zamiast tego pewnie będę już po pierwszym Blacku, którego
wiem, że nie powinnam pić, bo to sama chemia, cukier i rak, ale od
zapachu kawy mnie mdli. Czy Black to jedna z tych tajemniczych
Kalorii*, które idą w biodra i tyłek (a w moim przypadku też w
brzuch i plecy)? Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem, zanim nie
sprowadzę sobie do pracy mojej zielonej herbaty, która zawsze mnie
pobudza. Ale ciągle zapominam, a torebkowej nie pijam. Tylko
liściastą. Odpowiednio parzoną. A parzy się pięć minut. Pięć
minut dodatkowej przerwy zawsze jest w cenie.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Wczorajszy dzień z
pewnością mogę zaliczyć do tych dziwnych. Zaczęło się w pracy,
do której dotarłam dopiero w środę. Powodów nie będę ujawniać.
Ale były urodziny, tort z wisienkami i przerwa przed przerwą i w
trakcie przerwy, a potem kolejna przerwa bo przerwa zabrała nam
przerwę. Kocham urodziny. Nie swoje, a innych. Przy swoich zawsze
czuję się skrępowana i nigdy nie wiem, co zrobić. Nie lubię, gdy
się na mnie patrzą. Na szczęście teraz ciągle mówili o torcie,
który było czuć z pięciu kilometrów. Podobno kąpał się w
spirytusie. Kto wie, może tak było.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Po pracy mieliśmy z
M. iść zarejestrować się do przychodni kardiologicznej. Ale M.
stwierdził, że jednak mu się nie chce tam iść (mogłam to
przewidzieć). Zamiast tego zjedliśmy koktajl z kaszy jaglanej –
pierwszy i ostatni raz. był bardzo dobry, ale nawet najlepszy
koktajl nie zmusi mnie do ponownego mycia tak ujebanego miksera. Nie
i koniec! No i poszliśmy biegać. Nie zdążyłam się przebrać, a
przez okno dostrzegłam pana w zdecydowanie podeszłym wieku. Nogi
się pod nim uginały i usiadł na takiej niziutkiej barierce, która
odgradza trawnik od chodnika. Ciekawe przed czym, bo psy i koty srają
tam aż miło. Dzieci zresztą też. Autentycznie, widziałam tam
dziecko, które podnosiło nogę i sikało. Speszyło się, jak mnie
zobaczyło. Gdzie są rodzice, ja się pytam?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
W każdym razie ja,
dobra dusza, postanowiłam mu pomóc. Może karetkę wezwać czy coś.
Ale nie, pan powiedział, że do złamanej nogi nie warto. Złamanej
jak chuj, najwyżej skręconej. Pan widać wypił, ale słaby był
bardzo, to postanowiłam pomóc dalej, skoro już zaczęła. Przez to
M., który nigdy nie jest chętny do pomocy, wygrał naszą małą
bitwę, bo tak daleko zaszliśmy (przypominam, że ja śmierdząca i
w dresach, też śmierdzących i spoconych), że mogłam z nim pójść
do sklepu na zakupy, na które miał iść sam. No nie lubi chodzić
sam do sklepu, z niewiadomych powodów. Pod koniec naszej zakupowej
przygody, przy parku, wywiązała się taka oto rozmowa:<br />
</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>Ja:</b> Patrz, jakie
wielkie nietoperze!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>M.</b>: Gdzie?</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>Ja:</b> No tam!</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>M.:</b> …</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b>Ja:</b> A nie, to
kaczki.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Przysięgam, że
nigdy nie widziałam kaczek, które tak szybko przebierały
skrzydełkami. Wniosek? Czas kupić okulary.</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">*bo Kalorie to takie
stworki, które chowają się w jedzeniu i napojach, a potem, gdy
śpisz, przenikają przez skórę do tyłka, brzuszka, pleców czy
podbródka i się tam moszczą i zostają na długie miesiące,
jeżeli nie lata.</span></div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-25320983118457402512016-04-19T13:56:00.003+02:002016-04-19T14:02:22.820+02:00Łosoś z piekarnika w marynacie cytrynowej<div style="text-align: justify;">
Pieczony łosoś jest jedną z moich ulubionych potraw. Przepis jest bardzo prosty, a czas pieczenia wynosi około 20-30 minut. Polecam każdemu, kto uwielbia ryby :) Pamiętajcie jednak, że samym łososiem możecie się nie najeść, więc najlepiej w czasie pieczenia przygotować ulubioną przez was sałatkę. Sałatka powinna zajmować połowę waszego talerza, a łosoś 1/4. Możecie dodać do tego również ziemniaki, które również nie powinny wykraczać poza 1/4 talerza. Taki posiłek nasyci was na długo, a przy okazji będzie zdrowy i bardzo smaczny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Pieczony łosoś w cytrynowej marynacie</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixtdj-YRtPIJ8WjUserBFDVvRpaOOo6ZDB5rkRDcN7t0eEHdk24UvdQ9lARZw48LvvnsfdgwbCAjMGtoGnfafAQYuUVjbPdPl-zGWVecyLmxEbBDCpy479emlRRgeQIusSU95F6sDas1Q/s1600/LisieMy%25C5%259Bli+%25C5%2582oso%25C5%259B.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixtdj-YRtPIJ8WjUserBFDVvRpaOOo6ZDB5rkRDcN7t0eEHdk24UvdQ9lARZw48LvvnsfdgwbCAjMGtoGnfafAQYuUVjbPdPl-zGWVecyLmxEbBDCpy479emlRRgeQIusSU95F6sDas1Q/s320/LisieMy%25C5%259Bli+%25C5%2582oso%25C5%259B.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Poziom: łatwy</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Filet z łososia dokładnie myjemy i osuszamy. Ja zawsze dodatkowo wyjmuję duże, wystające ości jeszcze przed umyciem. Łososia osuszamy i odkładamy na ręcznik papierowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Później kroimy cytrynę na cienkie plastry i układamy na dużym kawałku folii aluminiowej. Łososia układamy na cytrynie. Najlepiej jest tackę do piekarnika od razu wyłożyć folią, bo później przy przenoszeniu może się porwać. A marynata czasem wychodzi płynna, więc ochlapana kuchnia to murowany efekt takiego zabiegu ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
Marynata jest bardzo prosta. Ja używam kilku łyżek oliwy z oliwek, odrobinę wody, pieprzu cytrynowego i soku z wyciśniętej cytryny. W zależności od potrzeb robię to na oko, ale zawsze przeważają u mnie płyny. Marynata i tak wsiąknie w mięso. Proporcje powinny być takie: oliwa z oliwek > pieprz cytrynowy > woda > sok z cytryny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystkie składniki do marynaty mieszam i zostawiam na około 5 minut. Potem nacieram łososia solą, marynatą, a na wierzch układam dwa (lub więcej) plasterki cytryny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Łososia zawijam dokładnie w sreberko i wsadzam do nagrzanego piekarnika (rozgrzewam na 250 stopni, potem na czas pieczenia zmniejszam na 180). Zostawiam na 20-30 minut. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Pamiętajcie, żeby łososia zawinąć tak, by łatwo można było odchylić folię i sprawdzić, czy łosoś już się upiekł! Upieczony łosoś jest bladoróżowy na zewnątrz i w środku.</b></div>
Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7999853927190735836.post-4978213140745697742016-04-17T23:32:00.002+02:002016-06-27T14:03:45.518+02:00:)To mój pierwszy post tutaj i - mam nadzieję - że nie ostatni. Tak więc witajcie w moim lisim królestwie :) Jestem Ruda, z imienia Karolina. Skończyłam filologię polską w Poznaniu i na razie zrobiłam sobie przerwę od studiowania. Uwielbiałam czytać, ale teraz nie mam na to czasu. Pracuję na etat od niecałych trzech miesięcy i jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić ;) Mam kota, jest gruby i ma na imię Sir Kot. Współpracuję z fundacją Koci Pazur, jestem wolontariuszem i domem tymczasowym. Za mną już dwie szczęśliwe adopcje.<br /><br />Na blogu będą pojawiać się różne wpisy. Od niedawna interesuję się zdrowym odżywianiem i sportem, dlatego blog będzie dotyczył głównie tej tematyki. Czasem pojawią się też recenzje lub jakieś moje przemyślenia lub posty dotyczące fundacji, kotów, ich żywienia i bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że nie zanudzę was moim misz-maszem :)<br /><br /><br />Wpisy postaram się zamieszczać regularnie. Każde komentarze są mile widziane (tylko te na temat, naturalnie), więc możecie spamować firmami (pracuję w branży SEO więc wiem, jak uciążliwi potrafią być niektórzy blogerzy ;) Ale wszystko z umiarem.<br /><br />Może nie uciekniecie :)Rudahttp://www.blogger.com/profile/15235724522191047914noreply@blogger.com0